– Ale dobrze by było.Bilard. Drinki…Super chłopcy…Można by co poderwać – z rozmarzeniem w głosie mówi blondynka.
Obok śmietnika kręci się stara, wymizerowana kobieta. Ma podarte buty i wytartą jesionkę. Zaczyna grzebać w śmietniku. Czegoś szuka. Może butelek? Papierosów? A może chleba? Tam zawsze można coś znaleźć. Ludzie wyrzucają różne rzeczy. Można coś wybrać dla siebie. Trzeba tylko cierpliwie szukać…
– Pogłupieli, ceny podwyższają, a nam za mleko nie zapłacą więcej – żali się mężczyzna w średnim wieku.
– Panie, chłop to chłop. Musi być zawsze w dupę bity – śmieje się sąsiad z ławki.
– Chłopów mamy w rządzie. I co lepiej jest?!
– Będzie lepiej. Komuna wraca – mówi żartobliwie dziewczyna w długich, czarnych kozaczkach.
Na ławce usiadła para: mężczyzna i kobieta. Obdarci, brudni i podpici. Rozkładają na “Expresie Wieczornym” kaszankę i chleb. Z jednej szklanki popijają “moskovskuju”. Dobrze, że “ruscy” przyjeżdżają. Bez nich człowiek nie miałby się czym rozgrzać. Wszędzie drogo. Nawet szklanki herbaty nie można spokojnie wypić. Taki już los rencistów…
– Marysiu, masz, jedz – mężczyzna podsuwa kobiecie kawałek chleba.
Czerstwy, brudny. Ale smakuje. Bo chleb to ma zawsze jakiś niepowtarzalny smak…
– Czy słyszała pani o bokserze chorym na AIDS? – pyta mnie kobieta z gromadką dzieci – Umarł, bo zniszczyła go ta diabelska choroba. To przez rozpustę. Gdyby się dobrze prowadził, to żyłby. Bóg go ukarał. Z
Bogiem nie można igrać.
– I ja lubię czytać takie ciekawostki ze świata- włącza sią do rozmowy babcia – Wszystkie dzienniki oglądam. Kiedy pokazywali wojnę w Czeczenii, pomyślałam sobie: Chwała Bogu, że to nie u nas…
“Autobus do Łosic przez Korczew podstawia się na stanowisko trzecie…”Poruszenie wśród podróżnych.
– Panie, ten bez Mordy?– pyta zdezorientowany staruszek.
Kłócą się o miejsca. Każdy chce być pierwszy. Chcą wrócić do domu. Tylko Cygan lubi się włóczyć.
Odjechał autobus. Szkoda tylko, że nikt nie pożyczył im przyjemnej podróży. To takie miłe. I nic nie kosztuje.
Niedziela na wsi. Szereg aut przed kościołem. Msza święta. Ksiądz proboszcz głosi kazanie. Cisza, jak makiem zasiał.
– Uwaga, uwaga! Moi drodzy, a teraz radosna nowina – zwraca się duchowny do wiernych. Jan Kowalski mając trzydzieści lat zdążył sobie jeszcze znaleźć oblubienicę. Czyż to nie jest piękne?